Onodera Ritsu pracuje w wydawnictwie swojego ojca. Stara się i praca dobrze mu idzie. Jednak praca ta wiąże się z wysłuchiwaniem komentarzy od innych współpracowników, że tak naprawdę nic nie jest jego zasługą tylko jego ojca. Postanawia się więc przenieść i tak trafia do Marukawa Publishing. Jednak nie będzie się tam zajmował książkami tylko mangami shoujo o których nie ma pojęcia. Ritsu przeżył też nieszczęśliwą miłość więc nie lubi romansideł. Dodatkowo jego nowy szef wkurza go na każdym kroku i wydaje się skądś go znać. Chyba łatwo się domyślić co będzie dalej ;P
Sama manga pokazuje pracę w wydawnictwie japońskim (oczywiście pod kątem samego wydawania mang - pomijam tu oś fabuły typową dla yaoi). Gdzie terminy gonią, a mangacy nie chcą pracować dość szybko :) a tu trzeba coś poprawiać, przerysowywać i biec do drukarni. W międzyczasie zaczyna powoli zawiązywać się romans.
Przyznam, że kreska mi się nie podoba. Jest po prostu koślawa. Postacie mają takie brzydkie twarze. Jeżeli chodzi o treść to na razie ciężko coś więcej powiedzieć. Natomiast pomimo tego, że jest to komedia jakoś tak bardzo się nie śmiałam. Bardziej ubawiły mnie Złamane skrzydła :) Ale może to kwestia skrzywienia po tylu latach.
Mam też jakiś uraz do tej mangi ze względu na zachowanie autorki i jej wymagania. Ja rozumiem, że to jej dzieło ale jakoś mało sympatycznie to wygląda. Brak jedynki w pierwszym tomie na grzebiecie. Akceptacja drugiej okładki możliwa dopiero po otrzymaniu pierwszego tomu do rąk własnych. Nie ma też możliwości pokazania przykładowych stron, zakładek czegokolwiek z mangi bo autorka się nie zgadza. Nie wiem ale nie widzę w tym dbałości o czytelnika tylko megalomanię i samozachwyt.
Mam nadzieje, że Waneko ten tytuł się dobrze sprzeda by wynagrodzić im trud.
Mam nadzieje, że Waneko ten tytuł się dobrze sprzeda by wynagrodzić im trud.