niedziela, 25 kwietnia 2021

Recenzja mangi - Odrodzona jako czarny charakter w grze otome, gdzie wszystkie ścieżki prowadzą do złego zakończenia

Odrodzona jako czarny charakter w grze otome, gdzie wszystkie ścieżki prowadzą do złego zakończenia to strasznie długi tytuł jak na mangę :) Chyba najdłuższy na polskim rynku z dotychczasowo wydanych mang.

Zapraszam do oglądania : 



Manga rozpoczyna się kiedy pewna licealistka umiera w wypadku ale odradza się w innym świecie jako Catarina Claes. 

W wieku ośmiu lat Catarina ma wypadek podczas, którego uderza się w głowę i wtedy przypomina sobie swoje poprzednie życie i zdaje sobie sprawę, że skądś zna świat w którym teraz żyje. A jest to gra otome w którą grała przed wypadkiem. Pech sprawił, że ma do odegrania rolę złej postaci której każda ścieżka prowadzi do złego zakończenia; śmierci lub wygnania. Trochę ciężko jej w to uwierzyć ale wszystko co pamięta z gry zgadza się z światem w którym żyje. Niestety nie przeszła ona wszystkich ścieżek w grze więc nie wie wszystkiego ale zna główne postacie i swoje zakończenia. Jako, że zginęła jako siedemnastolatka a jest w ciele młodej i dość nieznośniej panienki jej zmiana w miłą i dojrzałą osóbkę wywołuje chwilowe zdziwienie otoczenia. Catarina aby uniknąć złego zakończenia postanawia uczyć się magii ( w której postać z gry była kiepska ), szermierki aby nie dać się zabić itd. ale co najważniejsze jest dla wszystkich miła i to nie tylko dlatego, że chce uniknąć złego zakończenia ale też dlatego, że taka po prostu jest. Fabuła gry otome, którą zna zaczyna się później w szkole magii więc Catarina ma sporo czasu by nawiązać przyjaźnie z innymi postaciami. Efekty jej starań  przynajmniej jeżeli chodzi o przyjaźnie są pozytywne. 

Nie chciałabym zdradzać za wiele ale manga ta to bardzo lekka lektura. Ta manga nie sili się na jakieś głębokie przesłania to raczej czysta rozrywka i takie trochę guilty plesure. Są tu elementy komediowe, mamy tu też dużo ślicznych postaci. To taka prosta, rozrywkowa manga. 

Na końcu każdego tomu jest krótka light nowela, która pokazuje nam Catarine w innych światach albo jako swoją złą wersje.

Manga jest wydana w powiększonym formacie acz jest dość cienka ale nie aż tak jak np. Wotakoi. Tomiki mają też kolorowe strony i fajne zabawne obrazki pod obwolutą. Kreska jest ładna ale dość prosta. Nie ma tu zbyt wielu teł w większości mamy tu rysunki samych postaci lub ich twarzy.

To zabawna lekka manga nastawiona na czystą rozrywkę. Mnie się podoba i zakupiłam brakujące mi tomy, ponieważ na początku zakupiłam trzy. Mojej córce też spodobał się ten tytuł. Jeżeli macie ochotę na lekką mangę w klimacie gry otome to możecie ją śmiało kupić.

środa, 21 kwietnia 2021

Miecz zabójcy demonów - Recenzja Waneko

Miecz zabójcy demonów to aktualnie bardzo popularny tytuł. Co jakiś czas pojawiają się mega popularny shonen jak Naruto, Bleach itp .Nie zawsze ale bardzo często shoneny to dość długiej serie i jak lubię np. Bleach czy Naruto to w którymś momencie odpadam, zazwyczaj na fillerach w anime a mangi odstraszają kilkudziesięcioma tomami. Dlatego nie byłam zainteresowana tą serią bo nie chciałam pakować się w tasiemca. Okazało się jednak, że seria zakończyła się na 23 tomach co spowodowało, że spojrzałam na tą mangę przychylniejszym okiem. 




Kupiłam od razu sześć tomów. Tym bardziej, że na okładce szóstego była postać, która wpadła mi w oko. Dziewczyna jest śliczna a jej oczy przypominają mi oczy Hinaty z Naruto. Potem odkryłam, że jest tam kilka podobnych do tej dziewczyny postaci. 

Manga rozgrywa się w Japonii w okresie Taishō ( okres w historii Japonii trwający od 30 lipca 1912 r do 25 grudnia 1926 r., przypadający na panowanie cesarza Yoshihito) lecz dodatkowo jest tam sporo demonów, które żerują na ludziach. Główny bohater Tanjirou opuszcza dom i rodzinę aby załatwić sprawy w mieście. W trakcie tej wyprawy dowiadujemy się, że ma on świetny węch. Gdy wraca kolejnego dnia do domu okazuje się ,że cała jego rodzina nie żyje. Wszyscy zginęli w ataku demona. Nagle zauważa   on, że jedna z osób daje oznaki życia. Okazuje się, że to jego siostra Nezuko która żyje ale została zmieniona w demona. Większość demonów to krwiożercze istoty pożerające ludzi i zatracające swoje człowieczeństwo ale Nezuko jest inna. Dziewczyna wydaje się pamiętać kim jest. Bohater postanawia więc zabrać ze sobą siostrę i zostać zabójca demonów aby walcząc z demonami dowiedzieć się co zrobić aby siostra znowu mogła być człowiekiem. Początkowo nosi ją w koszu a później w skrzynce,  ponieważ demony są wrażliwe na światło słoneczne.

Manga tą to pod pewnymi względami typowy shonen czyli mamy tu walki , wykrzykiwane nazwy technik i pojedynki z mocnym przeciwnikami. Po treningach ( trwających dwa lata ), egzaminach ( bardzo niebezpiecznych) itd. nasz bohater wreszcie wyrusza aby walczyć z demonami. Otrzymuje kruka, który przekazuje mu rozkazy. Chyba właśnie pierwsza sprawa, zaginięć dziewczyn w pewnej wiosce była dla mnie najciekawsza. W dalszej części historii bohater poznaje innych zabójców demonów (część z nich spotkał na egzaminie ) w tym bojącego się własnego cienia Zenitsu i narwanego Inosuke. Spotyka też różne demony z którymi walczy aby dowiedzieć się jak uzdrowić siostrę. Demony nie są jednak zbyt rozmowne a przynajmniej większość z nich. 

Lubię japoński folklor i mam słabość do demonów ale ta historia jednak jakoś mnie nie porwała. To co najlepsze w tej mandze to chyba jej zwięzłość. Gdybym wiedziała, że manga ma pięćdziesiąt czy osiemdziesiąt tomów to nie pakowałabym się w to.  Przyznam, że wiele postaci jest mocno typowych i przewidywalnych najbardziej zabawny jest chyba blondasek czyli Zenitsu a szczególnie jego reakcje w lesie podczas walki z pajęczynie demonami. Na pewnym etapie poznajemy bliżej organizacje zabijającą demony ich przywódcę i tzw. filary, które w większości wyglądają i zachowują się jakby były zaburzone psychicznie. Sam przywódca wygląda jak demon nie mówiąc o jego dziwnych dzieciach wyglądających jak laleczki kokeshi, które tylko czekać jak przewrócą oczami i zaczną mordować. Najbardziej normalna jest chyba Pani Shinobu i Tomioka. 

Główny zły o imieniu Muzan przypomina mi stylizacją Michela Jacksona w teledysku Smooth Criminal. I nie jest zbyt na mój gust zbyt rozważny wciąż mordując swoich podwładnych.

Ale tak po prawdzie mam jeszcze zamiar kupić jeszcze jeden tom i będę się zastanawiać czy chcę tą mangę kupować dalej. Ponieważ nie podoba mi się ona tak jak Bleach czy Naruto. Chodzi mi szczególnie o pierwsze serie, która bawiły mnie o wiele bardziej. Zastanawiałam się z czego to wynika i jest to chyba kwestia postaci. W Naruto czy Bleach wiele postaci bardzo polubiłam a tu jakoś nie za bardzo jestem przywiązana do postaci. Ta manga jest całkiem fajna ale dla mnie to taki średniak. Brakuje jej tego czegoś co by mnie porwało.

Kreska jest w porządku. Najbardziej podobają mi się postacie Pani Shinobu i Kanao to chyba najładniejsze postacie. Bardzo ładna jest też Nezuko ale w większości czasu siedzi w pudełku. Co do Panów to jak dla mnie nie ma na kim oka zawiesić ale w końcu to shonen. Moja ulubioną postacią jest chyba wróbelek :) którego w zamian za kruka dostała jedna z postaci. Szkoda, że nie ma kolorowych stron. Pod okładkami mamy za to alternatywne rysunki.

Dla kogo ten tytuł. Dla wielbicieli shonenów, demonów i walki na miecze. Acz moim zdaniem takie mangi jak Bleach czy Naruto są o wiele ciekawsze, mam nawet kupione artbooki z tych serii a tu mnie nie kusi.

Mały update : Kupiłam i przeczytałam tom siódmy. Jakoś nadal mnie nie porwało. A pewna rzecz w tym tomie to już dla mnie zbyt duży absurd, nie umiem tego potraktować poważnie :)  Szczęśliwie Waneko postanowiło wydać tą mangę w wersji cyfrowej więc postanowiłam na razie nie kupować dalszych tomików w papierze i jeżeli kiedyś będę ciekawa co dalej to kupię najwyżej w wersji cyfrowej. Wiem, że bardzo dużo osób lubi ten tytuł więc nie bijcie ale jak dla mnie są lepsze shoneny. Ten jak dla mnie ma za prostą fabułę i za mało ciekawych postaci z jakąś świetną historią. Szczerze do końca nie rozumiem zachwytu. Taki średniaczek.

niedziela, 18 kwietnia 2021

Recenzja Freyja - fałszywy Książę - Waneko

Recenzja mangi  Freyja - fałszywy Książę od Waneko :


Freyja Fałszywy Książę to tytuł, który początkowym opisem mnie nie do końca zaciekawił bo przecież to już było :) W końcu takie zamiany już bywały w filmach czy książkach ale postanowiłam mu dać szanse. Bo pomysł na samą historie to jedno ale jej rozwinięcie jest ważniejsze.

Freyja to młoda, śliczna i nieco płaczliwa panna. Do tego ma dodatkową umiejętność : skacze z urwisk i dużych wysokości bez żadnego szwanku dla swojego zdrowia czy kolan ;). Mieszka w wiosce w Królestwie Tyru z chorą matką. Pewnego dnia do wioski przyjeżdżają jej dwaj przyjaciele, których kiedyś przygarnęła jej matka : Aaron i Alexis. Aaron jest teraz znanym Czarnym Rycerzem a zarazem  gwardzistą księcia Edvarda, który jest nadzieją królestwa. Obce Państwo pragnie zagarnąć Tyr a na dobry początek wioskę w której mieszka też Freyja. Po szybkich odwiedzinach w wiosce i małym starciu z rycerzami wrogiego królestwa Aaron i Alex wracają do zamku. W tym samym czasie siedząc na drzewie Freya, która często hasa gdzieś wysoko, podsłuchała rozmowę rycerza z podwładnymi. Książę Edvard wkrótce umrze bo został otruty, a jej ukochanego przyjaciela Czarnego Rycerz też ma zostać zabity. Postanawia więc ich ostrzec i biegnie do zamku. Ochronę w zamku muszą mieć świetną bo dziewczyna bez problemu dostaje się do otrutego księcia z którym rozmawia i który prosi ją by zajęła jego miejsce i uratowała kraj. Jest do niego po prostu bardzo podobna fizycznie ( nie mam pojęcia skąd o tym wiedziano ) ponieważ jeżeli on będzie żył to mocarstwo Sigurd nie powinno ich najechać. Ja rozumiem charyzmę itd. ale małe Państewko nawet z najbardziej charyzmatycznym władcą i oddaną armią ma małe szanse w wojnie z wielkim mocarstwem ale możliwe, że jeszcze nie wszystko wiemy. Edvard jest też następcą czyli powinien być jakiś król czy królowa ale na razie nic o tym nie wiadomo.

Z jednej strony fabuła jest mocno naciągana ale z drugiej całkiem fajnie się to czyta. A autorka potrafi nas zaskoczyć niczym w grze o tron. Ja postanowiłam kupować dalej ponieważ końcówka tomu jest całkiem ciekawa a manga dostarczyła mi co nieco rozrywki. Lubię takie opowieści w średniowiecznym klimacie z dworskimi intrygami. A jedna scena była w bardzo Clampowym stylu, mówię tu o tym mrocznym Clampie nie słodkim. Autorka lubi rysować walki na miecze więc myślę, że akcji tu nie zabraknie.  Główna bohaterka na razie nie nadaje się za bardzo na księcia, chociaż ma przebłyski ale autorka zapowiada jej przemianę. 

Jeżeli chodzi o kreskę to jak dla mnie jest bardzo ładna w końcu to shoujo mamy tu więc sporą ilość bishonenów w zbrojach i piękną niewiastę, czyżby szykował się nam odwrócony harem z tym, że nie wszyscy wiedzą że książę jest dziewczyną.

Manga nie ma niestety żadnych kolorowych stron i jest wydana w zwykłym formacie a pod obwolutą nie ma nic ciekawego. Na razie powstało w Japonii 5 tomów ale manga nie jest jeszcze zakończona.

Jeżeli macie ochotę na całkiem fajne a zarazem dość typowe shojou w klimatach średniowiecza, lubicie walki nawet krwawe ( ale oczywiście nie aż tak jak Berserk ), dworskie intrygi, przystojnych rycerzy to jest to manga dla Was. Przymknijcie oko na pewne nieścisłości i kilka typowych zabiegów z mang shoujo a będziecie się świetnie bawić. Manga jest raczej skierowana dla dziewcząt i kobiet.


sobota, 10 kwietnia 2021

Pan Cykada - Recenzja Waneko

 Zapraszam do oglądania : 



Pan Cykada to jedna z jednotomówek Waneko. Dość długo myślałam nad jej zakupem. Ciekawiła mnie ale jakoś wciąż odkładałam zakup. Wreszcie się zdecydowałam i nie żałuje.

Mangę czyta się bardzo szybko. Jest to zbiór sześciu opowiadań, które są dość nieoczywiste i nie zawsze łatwe w interpretacji. Są tam krótkie jak i dłuższe opowiadania. Niektóre są na skraju horroru inne znowu romansu. bardzo ciekawe są też wyjaśnienia autorki co skłoniło ją do narysowania danego opowiadania. Najbardziej spodobało mi się opowiadanie o włosach oraz tytułowe opowiadanie pomimo tego, że jest nieco obrzydliwe. Na końcu tej antologii znajdziemy też wywiad z autorką.

Pozycja jest bardzo nietypowa. Przyrównałabym te krótkie historie do np. wierszy, które każdy może inaczej zinterpretować a niektóre wręcz się wymykają jakiejkolwiek interpretacji. Kreska Pani Ryuko Iwabuchi przypadła mi do gustu. Tomik czyta się wygodnie ale lepiej ściągnąć obwolutę aby się nie uszkodziła ze wzg. na wycięcie w niej. Mnie ten tomik bardzo się spodobał ale to nie jest manga którą dałabym do czytania mojej 12 letniej córce a to dlatego, że jest to lektura dość specyficzna i wydaje mi się, że spodoba się raczej starszemu odbiorcy .