czwartek, 16 stycznia 2014

Pandora Hearts - Recenzja - Waneko - Tomy 1 - 7

Nie spodziewałam się po tej mandze wiele. Nie powinno się oceniać po okładce ale widząc bardzo młode postacie sądziłam, że manga będzie dla młodszych odbiorców. Manga ta nie jest epokowym dziełem ale jest całkiem niezła. Autorką jest Jun Mochizuki, która tworzy tą mangę od 2006 roku.



Oz Vessalius to prawie piętnastoletni chłopak, który w dzień swych urodzin ma wziąć udział w swojej Ceremonii pełnoletności. Powinien się przygotować ale tylko psikusy mu w głowie. Niestety beztroski nastrój przerwany zostanie w trakcie ceremonii. W jej trakcie zegar, który zatrzymał się 100 lat wcześniej ruszy, a po chłopca przybywają dziwne postacie, które zrzucają go w otchłań. Jego winą jest to, że istnieje.



Oz spotyka w otchłani Alice, dzięki której ma szansę uciec. Jednak nie wszystko jest takie proste. By uciec musi związać się z nią kontraktem. Ale Alice nie jest tylko miłym dziewczątkiem jest też tzw. łańcuchem ( B­‑rabbit ). Po opuszczeniu otchłani spotykają członków organizacji Pandora. Wyłapuje ona tych, którzy zawarli nielegalne kontrakty. Jednak z pewnych powodów proponują Ozowi i Alice współpracę. Ci zgadzają się na to  ( w sumie nie mają wyboru ). Oz chce się dowiedzieć dlaczego został wtrącony do otchłani, a Alice chce odzyskać swoje wspomnienia.
Po zawarciu kontraktu z Alice na piersi Oza pojawia się pieczęć, przypominająca zegar, odliczająca czas gdy ponownie zostanie wtrącony do otchłani.



Pandora Hearts ma dobrą fabułę. Ma wiele wątków ale wszystkie się ze sobą splatają. W każdym tomie
dowiadujemy się czegoś nowego, co albo pomaga rozwikłać zagadkę albo ją komplikuje. Manga potrafi zaskoczyć i ma mroczny klimat.

Postacie w większości są ciekawe i widać, że mają ukryte drugie dno. Manga nie jest śmiertelnie poważna zdarzają się momenty  komediowe. Jest też trochę groteski i makabry, a to wszystko pomieszane z tajemnicą. Efekt jest naprawdę dobry.



Kreska jest ładna, tła są szczegółowe. Z tomu na tom manga wygląda lepiej. Widać, że autorka rozwija swój warsztat. Początkowo odrzuciła mnie okładka 1 tomu i dziecinny wygląd bohatera ale kolejne wyglądają już lepiej. Nie jest to na pewno graficzne arcydzieło ale kreska jest poprawna.

Widać dużą inspiracje Alicją w Krainie czarów. Imiona bohaterów Alice albo np. kot z Cheshire, Mad Hatter to wszystko się kojarzy. A Oz - Czarnoksiężnik z krainy Oz ? Historia jest jednak inna niż w Alicji chociaż podobnie zakręcona.

Po przeczytaniu siedmiu tomów jak najbardziej polecam. Nie zniechęcajcie się pierwszym tomem, po drugim już będziecie wiedzieć czy wciągnie Was ta opowieść. Nie wiem co będzie dalej ( a manga ma aktualnie 21 tomów ), jak na razie manga ta pozytywnie mnie zaskoczyła.


Tekst bierze udział w wyzwaniu "Czytam mangi"

2 komentarze:

  1. Po obejrzeniu kiedyś tam anime nie byłam jakoś szczególnie zachwycona tym tytułem, nie wynudził mnie, ani jakoś szczególnie nie irytował, ale muszę przyznać, że dobre aspekty jakie z niego pamiętam to przede wszystkim przepiękna muzyka pani Kaijury. <3 Wiadomo, manga jets inna, bez fillerów, niemniej jednak dla mnie te typy mang z ładnymi chłopcami są właśnie przede wszystkim dla ładnych chłopców i może i mam jakiegoś tam ulubieńca w PH (nie czarujmy się, przede wszystkim ze względu na jego seiyuu) to bohaterowie nie przykuli mojej uwagi na tyle bym sięgnęła po ich dalsze losy w formie komiksowej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta manga dopiero koło 19 i 20 tomu zaczyna nabierać kolorytów. Pierw zobaczyłam anime i bardzo mi się ono spodobało, ale dopiero w mandze naprawdę się zakochałam.

    OdpowiedzUsuń